sobota, 17 stycznia 2015

Kuroko no Basuke

Klub koszykówki z Gimnazjum Teiko. Niesamowicie silna drużyna, która liczy ponad stu członków oraz zwycięzca trzech ostatnich mistrzostw. Dzięki wspaniałym osiągnięciom ta szóstka cudownych nastolatków była znana jako "Pokolenie Cudów". Po zakończeniu gimnazjum każdy z tych wybitnych indywidualności przeniósł się do innego Liceum, aby reprezentować inne zespoły.
Kuroko no Basuke jest moim pierwszym sportowym anime. Długo odkładałem obejrzenie tego tytułu, nie byłem do niego pozytywnie nastawiony, obawiałem się, że nie spełni moich oczekiwań i stracę tylko czas oglądając te 25 odcinków. Sam nie wiem, z czego wynikała moja niechęć, może to kwestia tego, że nie za bardzo przepadam za koszykówką? A może po prostu nie byłem w stanie wyobrazić sobie poważnego anime o tematyce sportowej? Koniec końców przezwyciężyłem tę niechęć i muszę z czystym sumieniem przyznać, że dobrze zrobiłem. Mimo tak nudnego i ograniczonego tematu, jakim wydaje się być koszykówka, Kuroko no Basuke jest bardzo wciągającą pozycją, dobrze przemyślaną.






Seirin to młodziutka szkoła, bez żadnych większych sukcesów. Tak się składa, że los zaczyna sprzyjać niedoświadczonemu klubowi koszykarskiemu z Liceum Seirin, bo w drugim roku działalności do zespołu dołączają, jak się okazuje, dwaj geniusze; wysoki i dobrze zbudowany Taiga Kagami i niskiej postury Tetsuya Kuroko. Ten drugi jest byłym członkiem "Pokolenia Cudów", nazywanym przez wielu "Szóstym zawodnikiem widmo". 
Nie tylko budową ciała się różnią, ale ich osobowości mocno odbiegają od siebie. Kagami to narwany, wybuchowy i mało opanowany facet, a Kuroko jest typem osoby spokojnej i myślącej racjonalnie - chociaż miewa swoje momenty podenerwowania i załamania. Ale ich wszystkie przeciwności tracą automatycznie znaczenie, kiedy wychodzą na parkiet, podczas meczów rozumieją się doskonale, uzupełniają się. Kuroko jest dla Kagamiego jak cień, a Kagami dla Kuroko jak światło. A im silniejsze światło, tym ciemniejszy cień, który jeszcze bardziej podkreśla blask światła. 
O dziwo fabuła Kuroko no Basuke prezentuje się całkiem nieźle, niejednokrotnie byłem zachwycony i zaciekawiony.  Jestem pewien, że przez długi czas będę wspominał to wylewające się z ekranu napięcie w trakcie spotkań, tutaj nie ma czegoś takiego jak łatwa wygrana - każdy mecz kosztuje ogromną ilość potu i zaangażowania ze strony naszych bohaterów. Można powiedzieć, że wynik nie jest pewny aż do ostatniego gwizdka kończącego mecz. Minusem jest to, że spotkania bywają bardzo schematyczne, mam tutaj na myśli wygrywanie Seirin w ostatnich sekundach meczu. No ale można przymrużyć na to oko, bo dzięki temu anime jest bardziej "dramatyczne", prawda? 
Mocną stroną Kuroko no Basuke są przezabawne sceny, których jest całkiem sporo, więc miłośnicy dobrej komedii znajdą coś dla siebie. 
Kreska nie jest niczym nadzwyczajnym i odbiegającym od normy, ale ładnie to wszystko wygląda. Twórcom należą się wielkie brawa za przedstawienie zawodników w ruchu. 
Ścieżka dźwiękowa jest odpowiednio dobrana do tematyki tego anime, wpada w ucho, jednak utwory nie są jakieś wyjątkowe.
Postacie są dobrze wykreowane, szczególnie moją uwagę przykuli Kuroko, Kagami, Daiki Aomine, Kise, Riko i Kiyoshi Teppei. 







Jak sami widzicie, Openingi trzymają wysoki poziom, są dynamiczne i w ciekawy sposób przedstawiają niektóre z postaci, muzyka jest świetnie wkomponowana. 


Ulubiony mecz? 

Zwroty akcji, przebieg, radość i smutek, wykorzystywanie nowych lub starych, jeszcze nie odkrytych zdolności i zagrań - każdy mecz miał w sobie coś innego, nie pamiętam, by jakieś dwa mecze były do siebie bliźniaczo podobne. Hmm, w sumie trudny wybór, bo prawdę powiedziawszy wszystkie potyczki, które nie ominięto, bardzo mi się podobały. Ale jeśli mam wybrać ten jeden, który najbardziej utkwił mi w pamięci, to niech to będzie Seirin vs Akademią Tōō


Starcie prawdziwych potworów, przekraczających swoimi umiejętnościami ludzkie pojęcie. Drugi mecz - bo o niego mi tutaj chodzi - pomiędzy Taigą a Aomine był czystym majstersztykiem. To właśnie w tej walce Kagami odkrył swój prawdziwy potencjał i przeszedł przez drzwi przeznaczone tylko dla wybrańców, przez które zwykły, a nawet utalentowany koszykarz nie jest w stanie przejść. Uwierzcie mi na słowo, że oglądając to byłem wniebowzięty, kompletnie odciąłem się od rzeczywistości i wczułem się tak bardzo, jakbym sam był na parkiecie. 


Który sezon lepszy - pierwszy czy drugi?




Zdecydowanie drugi. Pierwszy był niezłym wstępem, to trzeba przyznać. Wprowadzał nas najlepiej jak to możliwe w świat przedstawiony, poznaliśmy poniekąd wszystkich najważniejszych bohaterów, mecze też były ciekawe. Ale drugi sezon, jak już wspomniałem, był fenomenalny. Wreszcie mieliśmy okazję poznać w większym stopniu geniuszy z "Pokolenia Cudów", ich nastawienie do koszykówki, zachowanie, historię, uczucia. Nie zapominajmy oczywiście o bardziej emocjonujących spotkaniach, które swoją epickością robią olbrzymie wrażenie. Kreska i animacje też się polepszyły w porównaniu z pierwszym sezonem.



Podsumowując





Zawsze omijałem szerokim łukiem wszystkie sportowe anime, ale w przypadku Kuroko no Basuke powiedzenie "nie oceniaj książki po okładce" wydaje się być najstosowniejszym z możliwych. Fabuła jest prosta, ale wciąga, wizualnie jest więcej niż dobrze. Bądźmy szczerzy, realizmem Kuroko no Basuke nie grzeszy i niewiele ma wspólnego z prawdziwą koszykówką - jest mnóstwo momentów, gdzie zawodnicy robią tak niesamowite rzeczy z piłką, że w życiu prawdziwym jest to po prostu niewykonalne. Ale to nie zmienia mojego końcowego werdyktu, Kuroko no Basuke jest genialnym anime,  godnym polecenia każdemu, nawet tym, którzy nie przepadają za sportem i nie mieli z nim styczności. 

Plusy:
- prosta, ale ciekawa fabuła
- emocjonujące mecze koszykówki
- postać Kuroko, Kiyoshiego, Riko, Aomine, Kise, Midorimy
- grafika i animacje
- zrobienie coś tak dobrego z nudnego tematu
- muzyka, openingi
- humor
- super moce

Minusy:
- wkradająca się schematyczność
- za mało pokazane życie prywatne niektórych z bohaterów






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz