Biały puch spadający z nieba otulał
swym zimnem całe Soul Society, nadając temu miejscu rzadko
spotykany, specyficzny klimat.
Rangiku siedziała na dachu koszar 8.
oddziału i spoglądała na pochmurne niebo, popijając co jakiś
czas gorącą czekoladę i rozmyślając o kilku sprawach. Siedziała
tak tu od godziny, podczas gdy większość kapitanów i poruczników
robiła sobie przerwę od obowiązków ciążących na Shinigami,
tańcząc w rytm muzyki i chlejąc bez umiaru sake.
Minęło kilka minut.
Nieustanne śmiechy nagle ucichły, ze
środka wyłonił się Kira, spojrzał na Matsumoto z lekkim
niedowierzaniem, po czym zaprosił ją do środka.
- Raaangiikuuu – powiedział
śpiewająco, chwiejąc się – Zejdź no tu na dół i napij się
z nami!
Lecz rudowłosa odmówiła, mówiąc z
udawanym uśmiechem na twarzy, że czeka ją jeszcze dziś papierkowa
robota i musi zachować trzeźwy rozum. Kiedy Kira wrócił do
wesołego towarzystwa i kosztowania sake z pozostałymi, Matsumoto
podniosła się z dość chłodnych kafelek, wzięła głęboki
oddech, spojrzała przed siebie i ruszyła w stronę koszar 10.
oddziału, nie zważając na otaczający ją świat.
Oczywiście skłamała z tą papierkową
robotą, ona przecież nienawidziła siedzieć przy biurku i
wypełniać jakieś durnowate dokumenty. No ale co innego mogła
powiedzieć? Tyle dobrze, że dzisiejszego wieczoru większość
Shinigami była schlana w trzy dupy, bo w innym wypadku nikt by jej
nie uwierzył. Postawiła pierwsze kroki w koszarach swojego
oddziału, wszędzie było ciemno, panowała ciężka cisza. Znalazła
się w swoim pokoju. Po chwili mocno przytuliła się do poduszki,
leżąc skulona na łóżku. Z jej oczu zaczęły cieknąć łzy,
zostawiając po sobie słony posmak. Zasnęła.
Śniło jej się, że leży wtulona w
trawę na przepięknej łące; słońce nieustannie grzało swym
ciepłem, u jej stóp porozrzucane były płatki róż, a z jej lewej
stał pełny koszyczek świeżutkich i czerwoniutkich truskawek.
Czekała na kogoś. Ten ktoś pojawił się zaraz potem, wyłonił
się zza górki niczym delfin z wody.
Spojrzała na jego twarz –
uśmiechnięta jak zawsze.
W tym momencie gwałtownie wybudziła
się ze snu, ciężko dysząc. Po jej twarzy spływał pot, czuła
wewnętrzne zmęczenie. Gdy odzyskała w pełni świadomość i
ogarnęła się, podeszła od niechcenia do uchylonego okna. Pogoda
nie uległa większej zmianie, jedynie zrobiło się troszkę
chłodniej. Oparła się o ścianę, owinięta cienkim
prześcieradłem, jej wzrok przecinał niekończące się niebo.
Usłyszała skrzypnięcie podłogi za
sobą i jednocześnie dobrze jej znany głos.
- Witaj, Rangiku. - powiedział
melodyjnie, wynurzając się z mroku i wolnym krokiem kierując się
w jej stronę – Dawnośmy się nie widzieli, nie sądzisz~?
Nie...
Czy to się dzieje naprawdę?
A może to kolejny sen, których tak
bardzo nie znosiła?
- Gin! - krzyknęła, nie
dowierzając własnym oczom.
Srebrzystowłosy w ułamek sekundy zniknął z jej pola widzenia, pojawił się za nią i dłonią
zatkał jej usta. Mocno ją objął, nie mając zamiaru puścić.
Oboje rozkoszowali się swoją bliskością, stojąc w bezruchu i
patrząc sobie w oczy.
Mimo ogromnego smutku w sercu, tęskniła
za nim, myślała o Ginie każdego dnia. Ciekawiło ją co Ichimaru
robi w Hueco Mundo, dlaczego zdradził Gotei 13 i czy choć troszkę
o niej myśli. To wszystko nie dawało jej spokoju, nawet jeśli ze
wszystkich sił starała się stłumić w sobie te myśli.
Nie wytrzymali dłużej, dali ponieść
się emocjom – ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku,
języki doskonale ze sobą współgrały. Byli tak sobą zajęci, że
nie zauważyli, jak stopniowo przesuwali się w stronę łóżka aż
w końcu się o nie przewrócili, upadając na miękką pościel.
Leżeli tak i patrzyli na siebie, trzymając się za ręce. Wybuchli
śmiechem.
- Gin... Dlaczego tu przyszedłeś?
- powiedziała, przestając się śmiać.
Ichimaru przybliżył się do niej,
pocałował ją w czoło, otworzył dotąd zamknięte oczka i
uśmiechnął się w swój przerażający sposób.
- Wiesz... - złapał ją subtelnie
za podbródek – Brakowało mi twojej bliskości, gwiazdeczko~
Uwielbiał jej duże, różowate usta,
emanowała z nich taka ciepłość, wilgoć, a jej sprawny języczek
był niczym innym jak wisienką na pysznym torcie. Gin chciał czegoś
więcej, pocałunki mało go zadowalały, nawet jeśli były one
niezastąpione. Wsunął lewą dłoń pod jej białe majteczki,
Rangiku niespecjalnie protestowała, więc zaraz potem swoimi
szczupłymi palcami drażnił muszelkę rudowłosej. Ciężko
westchnęła.
- Podoba ci się? - spytał,
szepcząc jej do ucha
- Wejdź we mnie! Teraz! -
krzyknęła, posyłając liścia w jego policzek
Trochę go to zaskoczyło, nigdy
wcześniej nie widział tak... niegrzecznej Matsumoto. Podniecił się
jeszcze bardziej.
- Wedle życzenia~
Uszczuplił ją z bielizny, chwilę
pobawił się jej jędrnymi piersiami, liząc je i ssąc, po czym
postanowił przejść do sedna.
Pociąg wjechał w tunel, z początku
nieśmiale i ostrożnie.
Gin stopniowo zwiększał tempo,
powodując u Rangiku szybsze bicie serca i przyjemne mrowienie w
okolicach intymnych i brzucha, czuła, jak każda komórka w jej ciele pulsuje i krzyczy imię ukochanego mężczyzny.
Podsunęła mu stopy pod nos, dając
tym samym sygnał, by nimi też się zajął.
Ich ciała zgodnie kołysały się w
świetle księżyca, obydwoje byli bliscy szczytowania. Najpierw
doszedł Gin, spuszczając się w nią, chwilę później Matsumoto,
pobudzona do kresu możliwości ciepełkiem spermy wewnątrz niej.
Przez resztę nocy leżeli w objęciach,
srebrnowłosy bawił się włosami rudowłosej piękności, podczas
gdy ta spała mu na klatce piersiowej. Miała ukochanego u swego
boku, straciła z nim właśnie dziewictwo, samo to, że nie
zapomniał o niej i zjawił się, by spędzić z nią czas...
Brakowało jej tego, bardzo. Czuła się w tej chwili najszczęśliwszą
kobietą na świecie. Chciałaby, by to trwało wiecznie.
Jednak wszystko, co dobre, kiedyś się
kończy. Gdy słońce budziło się ze snu, Ichimaru ubrał się i
oznajmił, że musi iść. Chciała go zatrzymać – bezskutecznie.
Wychodząc pocałował ją w usta,
obiecał, że niedługo wróci. Czekała.
Mijały dni i noce, przepełnione
samotnością i tęsknotą, a go nadal nie było. Pewnego razu stało
się coś, co było od dawna do przewidzenia – Aizen wraz ze swoją
armią podwładnych wykonał ruch.
Walka była zacięta, nikt nie
odpuszczał, były ofiary. Ofiary, wśród których był Gin.
Próbował to zakończyć, ale Aizen okazał się zbyt silny.
Rangiku zdążyła zobaczyć się z
Ginem, kilka chwil przed jego śmiercią. Nigdy nie zapomni widoku
ukochanego mężczyzny umierającego na jej kolanach. Każdego dnia
wspomina tę scenę i słowa, które do niej wypowiedział tamtej
nocy, gdy straciła z nim cnotę:
"Mam plan. Niedługo to wszystko
zakończę, sprawię, że zawsze będziesz szczęśliwa. Kocham cię,
Rangiku."
Gin, ty idioto, wykrztusiła z siebie z
zapłakanymi oczami, stojąc i spoglądając ku płaczącemu niebu.
:(((((((((((
OdpowiedzUsuń34 yr old Speech Pathologist Oates O'Collopy, hailing from Thornbury enjoys watching movies like The Golden Cage and Sailing. Took a trip to Monastery of Batalha and Environs and drives a Ferrari 250 GT SWB "Competition" Berlinetta Speciale. skocz do tej strony
OdpowiedzUsuńdobry adwokat od nieruchomosci rzeszow
OdpowiedzUsuń