poniedziałek, 9 marca 2015

Bleach: Kocham Cie, Rangiku (Gin x Rangiku) +18




Biały puch spadający z nieba otulał swym zimnem całe Soul Society, nadając temu miejscu rzadko spotykany, specyficzny klimat.
Rangiku siedziała na dachu koszar 8. oddziału i spoglądała na pochmurne niebo, popijając co jakiś czas gorącą czekoladę i rozmyślając o kilku sprawach. Siedziała tak tu od godziny, podczas gdy większość kapitanów i poruczników robiła sobie przerwę od obowiązków ciążących na Shinigami, tańcząc w rytm muzyki i chlejąc bez umiaru sake.
Minęło kilka minut.
Nieustanne śmiechy nagle ucichły, ze środka wyłonił się Kira, spojrzał na Matsumoto z lekkim niedowierzaniem, po czym zaprosił ją do środka.
- Raaangiikuuu – powiedział śpiewająco, chwiejąc się – Zejdź no tu na dół i napij się z nami!
Lecz rudowłosa odmówiła, mówiąc z udawanym uśmiechem na twarzy, że czeka ją jeszcze dziś papierkowa robota i musi zachować trzeźwy rozum. Kiedy Kira wrócił do wesołego towarzystwa i kosztowania sake z pozostałymi, Matsumoto podniosła się z dość chłodnych kafelek, wzięła głęboki oddech, spojrzała przed siebie i ruszyła w stronę koszar 10. oddziału, nie zważając na otaczający ją świat.
Oczywiście skłamała z tą papierkową robotą, ona przecież nienawidziła siedzieć przy biurku i wypełniać jakieś durnowate dokumenty. No ale co innego mogła powiedzieć? Tyle dobrze, że dzisiejszego wieczoru większość Shinigami była schlana w trzy dupy, bo w innym wypadku nikt by jej nie uwierzył. Postawiła pierwsze kroki w koszarach swojego oddziału, wszędzie było ciemno, panowała ciężka cisza. Znalazła się w swoim pokoju. Po chwili mocno przytuliła się do poduszki, leżąc skulona na łóżku. Z jej oczu zaczęły cieknąć łzy, zostawiając po sobie słony posmak. Zasnęła.
Śniło jej się, że leży wtulona w trawę na przepięknej łące; słońce nieustannie grzało swym ciepłem, u jej stóp porozrzucane były płatki róż, a z jej lewej stał pełny koszyczek świeżutkich i czerwoniutkich truskawek. Czekała na kogoś. Ten ktoś pojawił się zaraz potem, wyłonił się zza górki niczym delfin z wody.
Spojrzała na jego twarz – uśmiechnięta jak zawsze.
W tym momencie gwałtownie wybudziła się ze snu, ciężko dysząc. Po jej twarzy spływał pot, czuła wewnętrzne zmęczenie. Gdy odzyskała w pełni świadomość i ogarnęła się, podeszła od niechcenia do uchylonego okna. Pogoda nie uległa większej zmianie, jedynie zrobiło się troszkę chłodniej. Oparła się o ścianę, owinięta cienkim prześcieradłem, jej wzrok przecinał niekończące się niebo.
Usłyszała skrzypnięcie podłogi za sobą i jednocześnie dobrze jej znany głos.
- Witaj, Rangiku. - powiedział melodyjnie, wynurzając się z mroku i wolnym krokiem kierując się w jej stronę – Dawnośmy się nie widzieli, nie sądzisz~?
Nie...
Czy to się dzieje naprawdę?
A może to kolejny sen, których tak bardzo nie znosiła?
- Gin! - krzyknęła, nie dowierzając własnym oczom.
Srebrzystowłosy w ułamek sekundy zniknął z jej pola widzenia, pojawił się za nią i dłonią zatkał jej usta. Mocno ją objął, nie mając zamiaru puścić. Oboje rozkoszowali się swoją bliskością, stojąc w bezruchu i patrząc sobie w oczy.
Mimo ogromnego smutku w sercu, tęskniła za nim, myślała o Ginie każdego dnia. Ciekawiło ją co Ichimaru robi w Hueco Mundo, dlaczego zdradził Gotei 13 i czy choć troszkę o niej myśli. To wszystko nie dawało jej spokoju, nawet jeśli ze wszystkich sił starała się stłumić w sobie te myśli.
Nie wytrzymali dłużej, dali ponieść się emocjom – ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku, języki doskonale ze sobą współgrały. Byli tak sobą zajęci, że nie zauważyli, jak stopniowo przesuwali się w stronę łóżka aż w końcu się o nie przewrócili, upadając na miękką pościel. Leżeli tak i patrzyli na siebie, trzymając się za ręce. Wybuchli śmiechem.
- Gin... Dlaczego tu przyszedłeś? - powiedziała, przestając się śmiać.
Ichimaru przybliżył się do niej, pocałował ją w czoło, otworzył dotąd zamknięte oczka i uśmiechnął się w swój przerażający sposób.
- Wiesz... - złapał ją subtelnie za podbródek – Brakowało mi twojej bliskości, gwiazdeczko~
Uwielbiał jej duże, różowate usta, emanowała z nich taka ciepłość, wilgoć, a jej sprawny języczek był niczym innym jak wisienką na pysznym torcie. Gin chciał czegoś więcej, pocałunki mało go zadowalały, nawet jeśli były one niezastąpione. Wsunął lewą dłoń pod jej białe majteczki, Rangiku niespecjalnie protestowała, więc zaraz potem swoimi szczupłymi palcami drażnił muszelkę rudowłosej. Ciężko westchnęła.
- Podoba ci się? - spytał, szepcząc jej do ucha
- Wejdź we mnie! Teraz! - krzyknęła, posyłając liścia w jego policzek
Trochę go to zaskoczyło, nigdy wcześniej nie widział tak... niegrzecznej Matsumoto. Podniecił się jeszcze bardziej.
- Wedle życzenia~
Uszczuplił ją z bielizny, chwilę pobawił się jej jędrnymi piersiami, liząc je i ssąc, po czym postanowił przejść do sedna.
Pociąg wjechał w tunel, z początku nieśmiale i ostrożnie.
Gin stopniowo zwiększał tempo, powodując u Rangiku szybsze bicie serca i przyjemne mrowienie w okolicach intymnych i brzucha, czuła, jak każda komórka w jej ciele pulsuje i krzyczy imię ukochanego mężczyzny.
Podsunęła mu stopy pod nos, dając tym samym sygnał, by nimi też się zajął.
Ich ciała zgodnie kołysały się w świetle księżyca, obydwoje byli bliscy szczytowania. Najpierw doszedł Gin, spuszczając się w nią, chwilę później Matsumoto, pobudzona do kresu możliwości ciepełkiem spermy wewnątrz niej.
Przez resztę nocy leżeli w objęciach, srebrnowłosy bawił się włosami rudowłosej piękności, podczas gdy ta spała mu na klatce piersiowej. Miała ukochanego u swego boku, straciła z nim właśnie dziewictwo, samo to, że nie zapomniał o niej i zjawił się, by spędzić z nią czas... Brakowało jej tego, bardzo. Czuła się w tej chwili najszczęśliwszą kobietą na świecie. Chciałaby, by to trwało wiecznie.
Jednak wszystko, co dobre, kiedyś się kończy. Gdy słońce budziło się ze snu, Ichimaru ubrał się i oznajmił, że musi iść. Chciała go zatrzymać – bezskutecznie.
Wychodząc pocałował ją w usta, obiecał, że niedługo wróci. Czekała.
Mijały dni i noce, przepełnione samotnością i tęsknotą, a go nadal nie było. Pewnego razu stało się coś, co było od dawna do przewidzenia – Aizen wraz ze swoją armią podwładnych wykonał ruch.
Walka była zacięta, nikt nie odpuszczał, były ofiary. Ofiary, wśród których był Gin. Próbował to zakończyć, ale Aizen okazał się zbyt silny.
Rangiku zdążyła zobaczyć się z Ginem, kilka chwil przed jego śmiercią. Nigdy nie zapomni widoku ukochanego mężczyzny umierającego na jej kolanach. Każdego dnia wspomina tę scenę i słowa, które do niej wypowiedział tamtej nocy, gdy straciła z nim cnotę:
"Mam plan. Niedługo to wszystko zakończę, sprawię, że zawsze będziesz szczęśliwa. Kocham cię, Rangiku."

Gin, ty idioto, wykrztusiła z siebie z zapłakanymi oczami, stojąc i spoglądając ku płaczącemu niebu.

3 komentarze:

  1. 34 yr old Speech Pathologist Oates O'Collopy, hailing from Thornbury enjoys watching movies like The Golden Cage and Sailing. Took a trip to Monastery of Batalha and Environs and drives a Ferrari 250 GT SWB "Competition" Berlinetta Speciale. skocz do tej strony

    OdpowiedzUsuń